Prof. Andrzej Dzioba (1903––1984) lekarz-ginekolog, członek odbudowującej wrocławskie uczelnie Grupy Naukowo-Kulturalnej kierowanej przez prof. Stanisława Kulczyńskiego. Przybył do Wrocławia ze Lwowa w maju 1945 roku z zamiarem budowania życia osobistego i medycznego w mieście gruzów, ruin i rozbitych szyb.
Pod przewodnictwem Tadeusza Baranowskiego, profesora biochemii, z grupą towarzyszących mu lekarzy: Tadeuszem Nowakowskim, pediatrą i Stanisławem Szpilczyńskim, neurologiem, zajął się porządkowaniem i uruchamianiem szpitali we Wrocławiu.
Prof. Dzioba skupił się na przygotowaniu kliniki ginekologiczno-położniczej przy ul. Chałbińskiego. W krótkim czasie, z zastanego nieładu, bałaganu i chaosu powstałego z mieszaniny osypującego się tynku ze ścian, porozrzucanych książek, papierów, narzędzi i instrumentów, doprowadził do zaadoptowania w dawnej klinice położnictwa i chorób kobiecych trzech pomieszczeń w piwnicy: sali porodowej, sali chorych i sali zabiegowej. Dzięki pomocy iż. Mamaka (Pioniera Wrocławia ) oraz robotników niemieckich, w ciągu 3 – 4 tygodni doprowadził do odremontowania sal na parterze i I piętrze. Przez prof. S. Kulczyńskiego został mianowany adiunktem kliniki ginekologicznej oraz przyjął funkcje p.o. jej kierownika.
W swoich pionierskich pracach doktor mógł liczyć na Tadeusza Nowakowskiego, Julię Łaborzewską, która została pierwszą polską położną we Wrocławiu oraz na zastany w klinice niemiecki personel, w osobach doktora Propsta, pielęgniarek i sanitariuszy.
W tym czasie zakresie działań profesora znajdowała się nie tylko praca lekarza, dbałość o warunki lokalowe swoich podopiecznych, ale także zabezpieczenie aprowizacji dla chorych i personelu, o który w powojennych warunkach było szczególnie trudno. Wykazywał się tu dużą zapobiegliwością.
W początkach swojej pracy w klinice doktor zajmował się nie tylko kobietami w ciąży i oczekującymi na poród, ale też osobami dotkniętymi chorobami wenerycznymi, co było pokłosiem wojny. Pomoc była możliwa dzięki lekom przeciw tym chorobom znajdującym się w aptece kliniki.
Jednak jego najważniejsza praca medyczna dotyczyła narodzin dzieci. Kroniki donosiły o narodzinach 11 czerwca pierwszego polskiego chłopczyka. Już w lipcu dochodziło do 15 – 20 porodów. Mamami zostawały Polki, Niemki i Rosjanki. Zdarzały się także trudne operacje, które pociągały za sobą nietypowe decyzje, kiedy prof. uratował niemiecką pacjentkę dokonując transfuzji z własnej krwi chorej wylewającej się do brzucha z pękniętej macicy.
Z początkiem czerwca 1945 prof. został ordynatorem oddziału Ginekologicznego w Szpitalu Wszystkich Świętych (Wojewódzki Szpital im. Babińskiego).
W krótkim czasie po wojnie oddział ten posiadał już 100 łóżek, co spowodowało, że zakres jego pracy i odpowiedzialności uległ znacznemu zwiększeniu, tym bardziej że musiał objąć opieką pacjentki służby kolejowej. Ponieważ profesor był w tym czasie jednym z nielicznych ginekologów we Wrocławiu, a jego zakres obowiązków dotyczył udzielania pomocy także w nocy, musiał się przemieszczać po mieście, gdzie odgłosy strzałów nie należały do rzadkości. Czasami wykorzystywał do tego celu wózek z koniem, a niekiedy rower. Jedną taką nocną wyprawę rowerem omal nie przepłacił życiem.
Oprac. na podst. Alfons Holecki, Bernard W. Januszewski: Klinika Położnictwa i Chorób Kobiecych – Andrzej Dzioba [w]: Wspomnienia wrocławskich Pionierów. Do druku przygotował Włodzimierz Suleja.